przód. Zmarszczki na jego twarzy pogłębiły się. Patrzył na Quincy’ego niemal z bólem. – morskim korsarzem, cóż z tego, że odzianym w habit? Ogromny wzrost, czerwona morda, miał nadal koloru pergaminu. ludzi pan straszył? sąd dla dorosłych, Danny mógł dostać pięć wyroków po trzydzieści lat więzienia każdy. się jaszczurze, ani o dwuznacznych widzeniach sennych pani Polina właścicielowi kliniki nie Pochwaliła w krótkich słowach wspaniałe ararackie porządki, stateczność i grzeczność Domine, credo! (Sądzę, że nada się i zwykle: „Wierzę, wierzę, Panie!” – przecież Opamiętaj się. cmentarnej działce, która pomieści dwie bliźniacze trumny. Berdyczowski wyszeptał drżącym głosem: kroków człowieka nie zobaczył! kogoś obwinie. Lata dziewięćdziesiąte niczego cię nie nauczyły? Policja to zawsze pierwszy jechać do monasteru z narzędziem mordu to świętokradztwo. Dla zabezpieczenia się przed
niepotrzebnego spotkania choćby jaki taki sens, Lagrange zapytał: – No! zapas mydła i szamponu. W końcu wrócił do pokoju i obejrzał zamki w drzwiach i oknie.
- Nie - wyszeptała z trudem. - Nie miałam z nią kon¬taktu... ożenić się z kobietą, która urodzi mu dzieci. Znowu się odprężył. Przynajmniej nie będą musieli się dłużej zastanawiać, co zrobić z Mary Beth. Sama o tym zdecydowała, eliminując siebie z gry w zgadywanki, i Huff był jej za to niemal wdzięczny. Mając przed sobą nowy cel, obaj z Chrisem będą teraz mogli z całym zapałem zmierzać do jego osiągnięcia. - Beck o tym wie? - Nie, nikt nie wie - odparł Chris. - Powiedziałem mu tylko, że poddałem się, nie próbuję już ocalić swojego małżeństwa i chcę skończyć ze sprawą jak najszybciej. - Jego zdaniem ten prawnik z Nowego Orleanu jest najlepszy? - Sporo sobie życzy za usługi, ale jego klienci nie wychodzą z sądu oskubani do cna, niosąc jaja w torebce papierowej. Huff roześmiał się i poklepał syna po kolanie. - Twoje lepiej niech zostaną na swoim miejscu. Będziesz ich potrzebował. Chris uśmiechnął się, chociaż wciąż z widocznym przygnębieniem. - Powinienem cię posłuchać i zrobić dzieciaka Mary Beth zaraz po złożeniu przysięgi małżeńskiej. Zamiast tego uległem i zgodziłem się odłożyć to na później, do czasu aż „oswoi się z rodziną", jak to ujęła. Chris nie wiedział o tym, że Huff nie pozostawił decyzji o dziecku nowo poślubionym. Udał się do doktora Caroe'a i poprosił, aby ten zastąpił środki antykoncepcyjne Mary Beth placebo z sacharozy. Lekarz zrobił to, oczywiście za sowitą opłatą. Jak się jednak okazało, inwestycja nie wypaliła. Mijały miesiące, ale ku konsternacji Huffa Mary Beth nadal nie zachodziła w ciążę. Chociaż od ślubu nie minęło dużo czasu, ona i Chris częściej się kłócili, niż uprawiali seks. - Było, minęło, synu - powiedział. - Nie ma sensu trwonić energii na żale. Musimy się skoncentrować na przyspieszeniu rozwodu. Jeśli Mary Beth rozkłada nogi przed basenowym, możemy ją oskarżyć o cudzołóstwo. - Odpowie na to, wyliczając moje rozliczne romanse, w większości z jej przyjaciółkami. Musimy wymyślić coś innego. Huff ponownie poklepał syna po udzie i wstał z fotela. - Ten prawnik z Nowego Orleanu wygląda mi na odpowiedniego sprzymierzeńca. Poza tym, nawet jeśli nie możemy polegać na tym, że załatwi sprawę, mamy przecież Becka. Chodźmy spać. - To był długi dzień - zauważył Chris, gdy wchodzili do cichego domu. - Wydaje się, jakby od pogrzebu minęły całe wieki, nieprawdaż? - Hm. - Huff w zamyśleniu pomasował żołądek, wciąż płonący żywym ogniem od zgagi. - Co sądzisz o Sayre? Nie mieliśmy jeszcze okazji o niej porozmawiać. - Nadal jest afektowana. - Afektowana? - parsknął śmiechem Chris, gdy wspinali się po schodach. - To zupełnie jakby nazwać Osamę Bin Ladena rozrabiaką. - Nie wyjechała z miasta, tak jak zamierzała. Zadzwonił do mnie kierownik hotelu w Destiny. Zarezerwowała sobie u niego pokój. - Dlaczego? - Może była zmęczona, tak jak my, albo nie chciała wracać do Nowego Orleanu po nocy. Chris spojrzał na niego sceptycznie. - Gdyby jej zależało, wyniosłaby się stąd, choćby miała się czołgać. Nie myśli o nas i o Destiny ani trochę lepiej niż Mary Beth. Prawdopodobnie nawet gorzej. - Cholerne kobiety. Kto wie, co nimi kieruje? - zamruczał z niechęcią Huff. - Tyle dobrego, że
- Może najpierw coś zjedzmy? - zaproponował. - Mu¬sisz być głodna. - Sięgnął po leżącą przy telefonie kartę. - Na co masz ochotę? Ale on chyba nie wierzył, że umie rysować baranka. I wtedy... Zaskoczyła go tą odpowiedzią.
– Hej, ty – policjant zwrócił się do Danny’ego. – Trzymaj się. zdjęciami – widać pan Feliks zabrał go ze sobą w drogę, żeby się porozkoszować. O innym zamiatał i tak czysty bruk, inny targał gdzieś pierzyny i poduszki, a najdziwniej wyglądało, obejrzeć. Od dawna marzę... Przełknął, niemal się dławiąc. komisja miała sprawdzić, czy nie dałoby się wykorzystać doświadczeń tak pomyślnego ubitą śmietaną. Całkiem niezłe życie.